Wstyd, który ma długie korzenie
Z jakiegoś powodu stopy od wieków zajmują w naszej kulturze miejsce nieco marginalne, a często wręcz wstydliwe. To część ciała, którą zakrywamy, bagatelizujemy, o której rzadko się mówi – i która paradoksalnie zdradza o nas więcej, niż chcielibyśmy przyznać. W badaniach nad percepcją ciała (np. Thompson i in., 1999; Cash, 2004) zauważono, że stopy często pojawiają się wśród części ciała, które budzą poczucie skrępowania. Pacjent, który ma problem podologiczny, bardzo często odczuwa nie tylko ból fizyczny, ale i emocjonalny ciężar: „co jeśli ktoś mnie oceni, wyśmieje, zobaczy moją zaniedbaną stopę i pomyśli, że nie dbam o siebie?”.
Ile razy w rozmowach z pacjentami, czy to w kontekście psychologicznym, czy medycznym, padało zdanie: „chciałem przyjść wcześniej, ale… jakoś nie miałem odwagi”? Ten niedopowiedziany fragment „ale” kryje w sobie ogrom psychologicznych mechanizmów.
Mechanizmy unikania
Psychologia zna wiele pojęć tłumaczących, dlaczego odwlekamy działania, które są dla nas obiektywnie korzystne. Prokrastynacja, złudzenie kontroli, racjonalizacja – te zjawiska działają również w obszarze zdrowia. Badania Steel’a (2007) pokazują, że prokrastynacja częściej dotyczy zadań postrzeganych jako nieprzyjemne, budzące lęk lub poczucie wstydu. Wizyta u podologa idealnie wpisuje się w ten schemat: „poradzę sobie sam”, „to tylko odcisk”, „jeszcze wytrzymam”.
A jednak – każdy, kto pracuje z pacjentami, wie, że ta zwłoka często kończy się wizytą dopiero wtedy, gdy problem staje się nieznośny. Pacjent nie przychodzi, bo nie chce zawracać głowy „błahostką”. A w efekcie zamiast jednej wizyty profilaktycznej, potrzeba cyklu kosztownego leczenia.
Kultura, która nie sprzyja dbaniu o stopy
Warto przyjrzeć się też kontekstowi kulturowemu. W krajach, gdzie dominują otwarte obuwie i klimat sprzyjający eksponowaniu stóp, świadomość ich znaczenia w codziennym zdrowiu jest większa. Polska – kraj chłodniejszy, z długimi sezonami zakrywania stóp – nie wytworzyła tradycji regularnej troski o nie.
Dodajmy do tego pewien rodzaj społecznego tabu. O stopach nie mówi się w towarzystwie. Nie wspomina się ich w reklamach kosmetyków (chyba że w okresie letnim, przy okazji sandałów). Stopy – choć niosą nas przez całe życie – pozostają w cieniu.
Czy nie jest to zastanawiające, że o zęby dbamy niemal obsesyjnie, a o stopy – równie ważne dla jakości życia – prawie wcale?
Konsekwencje odwlekania
Każdy miesiąc zwłoki sprawia, że pozornie banalny problem – nagniotek, wrastający paznokieć, grzybica – może przekształcić się w przewlekłe źródło bólu, wstydliwy kłopot estetyczny, a niekiedy wręcz w zagrożenie zdrowia ogólnego. Pacjenci często mówią: „gdybym wiedział, że to tak się rozwinie, przyszedłbym od razu”.
Problem polega jednak na tym, że decyzje zdrowotne nie są wyłącznie racjonalne. Częściej niż logiką kierują nimi emocje: lęk, poczucie winy, nadzieja na samoistne ustąpienie dolegliwości.
Jak przełamać barierę?
Rozwiązanie – przynajmniej częściowe – leży w edukacji i zmianie języka komunikacji. Gabinety podologiczne, podobnie jak inne placówki medyczne, mogą stawiać na narrację, która nie straszy pacjenta chorobami, ale zaprasza go do troski o komfort i sprawność ruchową.
Psychologia zdrowia (Leventhal i in., 1980) jasno pokazuje, że pacjenci częściej podejmują działania profilaktyczne, gdy odwołuje się do ich poczucia sprawczości i jakości życia, niż wtedy, gdy przedstawia się im surowe konsekwencje zaniedbań. „Przyjdź, by cieszyć się lekkim krokiem” – brzmi o wiele lepiej niż „nie przyjdziesz, to będzie gorzej”.
Refleksja na koniec
Pisząc ten tekst, myślę o pacjentach, którzy od miesięcy, czasem lat, zwlekają z wizytą. Może to właśnie dziś ktoś, kto czyta te słowa, poczuje w sobie tę delikatną iskrę odwagi, by zrobić krok – dosłownie i w przenośni.
Czyż nie jest paradoksem, że tak często boimy się bardziej oceny niż bólu? A przecież każdy podolog – jeśli naprawdę jest specjalistą z powołania – wie, że za każdym zaniedbaniem kryje się człowiek, który potrzebuje nie tylko terapii, ale też zrozumienia.
I może właśnie tu leży przyszłość podologii: nie tylko w nowych narzędziach i technologiach, lecz w umiejętności patrzenia na pacjenta jak na całość – ciało splecione z psychiką.